Skip to content

1992-2014

To były czasy starożytnej technologii.
Komputery miały rozmiary okrętów wojennych, a po ziemi jeszcze chodziły dinozaury. Nikt wtedy nawet nie przypuszczał, że kiedyś powstanie grafika trójwymiarowa. Właśnie w tamtych czasach, dzięki wsparciu moich wspaniałych rodziców, dostałem swój pierwszy komputer do pracy, oparty na procesorze Pentium Pro. Kosztował tyle, co porządny samochód. Dla młodego chłopaka był to dość szalony wybór — za te pieniądze mogłem przecież mieć wymarzone BMW. Grafika 3D pod koniec lat 90. była prawdziwym przełomem, coś absolutnie niespotykanego. To były czasy Corel Draw, który uchodził za szczyt możliwości grafiki komputerowej — i tak chyba pozostało w Polsce przez długi czas.

Kiedyś byłem bardzo zaangażowany — pisałem artykuły do gazet „za uśmiech”.
Pracowałem jako wolontariusz w wielu czołowych firmach zajmujących się produkcją reklam telewizyjnych. Choć może „wolontariusz” to nie do końca właściwe określenie — po prostu nikt mi nie płacił za moją wiedzę. Byłem pełen entuzjazmu. Wierzyłem, że jeśli pomogę innym, to i mi ktoś kiedyś pomoże. Jednak jedynymi osobami, które faktycznie mi pomogły, byli moi cierpliwi rodzice, którzy dzielnie znosili moje nietypowe pomysły na życie.

Myślę, że już sporo w życiu doświadczyłem, ale wciąż noszę w sobie wiele z tamtej młodzieńczej naiwności.
In the ancient times of technology, things were different.
Computers were the size of battleships. Dinosaurs still roamed the Earth. No one could have imagined that 3D graphics would one day exist. It was during this era, thanks to the support of my amazing parents, that I received my first production computer, powered by a Pentium Pro. This machine cost as much as a good car. It was a wild move for a young guy; I could have gotten a flashy BMW for the same price. Back in the late ’90s, 3D graphics were mind-blowing—nobody was doing it. Those were the days of Corel Draw, and that was considered the pinnacle of computer graphics, at least in Poland.
I used to be very active, writing articles for newspapers just for the fun of it.
I volunteered at many leading companies producing TV commercials. Well, maybe „volunteered” isn’t the right word—I just wasn’t getting paid for my expertise. I was an enthusiast. I believed that if I helped someone, they’d help me in return. The only people who actually did help were my patient parents, who tolerated my strange ideas about life.
I think I’ve lived through quite a bit, but I still hold onto a lot of that youthful naivety.